_______________________________________________
II
MASAKRA! Dzisiaj w szkole doznałam czegoś
okropnego...jak oni wszyscy tak mogli!?
A może zacznę od samego
początku. Wstałam dzisiaj wcześnie rano, jakoś około trzeciej. Nie mogłam w
ogóle spać. Kręciłam sie i kręciłam,
brałam różne tabletki nasenne i nic nie pomogło. nie wiedziałam co mam robić
przez te godziny, w końcu do szkoły we
wtorki idę na godzinę dziewiątą! Wzięłam do ręki mój telefon i słuchawki, które
leżały na szafeczce obok i zaczęłam myśleć nad moim beznadziejnym
życiem. Chciałabym coś w nim zmienić, a najlepiej wszystko. Na przykład mój
wygląd, cechy charakteru, styl ubierania (chociaż nie mam w czym wybierać)... a
co najważniejszego chciałabym umieć pytać się o wszystko taty. Kiedyś nie
miałam z tym najmniejszego problemu, ale odkąd to się zdarzyło, bardzo się boje tego, że
odpowiedź będzie niemiła i sarkastyczna. Chcę tego unikać. Ale przecież nie
można się bać wszystkiego i omijać szerokim krokiem problemów. Trzeba się
nauczyć stawiać im czoła. Jak zawsze mówiła moja mama. Strasznie za nią
tęsknie.
Godziny mijały, a ja leżąc na łóżku ze słuchawkami w uszach
i myśląc o swoim życiu nie zauważyłam, że już ósma dwadzieścia.
- O jeeeny! Przecież ja się spóźniej. Ale w sumie po co tam
iść. - krzyknęłam myśląc, że nie warto się ruszać z łóżka, żeby być wyśmiewanym
i poniżanym...
Nagle ku moim oczom w progu drewnianych drzwi mojego pokoju ukazała się postać. Była to Claudia-macocha.
Jeeny jak ja jej nienawidzę. Ale dzisiaj była jakoś dziwnie miła. Czyżby coś
się zmieniło..?
- Nicole, Nicole. Odkryj się. Wiem, że nie śpisz. -
powiedziała łagodnie Claudia
- Co chcesz? - odpowiedziałam szorstko
- Chciałam Cię obudzić do szkoły. Wiem, że nigdy tego nie
robie, ale dzisiaj jakoś nie schodzisz na dół. Stało się coś? Wiesz, że mi
możesz powiedzieć.
- Od kiedy?
- Od zawsze. Wiem, że nie darzysz mnie taką sympatią, ale
chce to zmienić.
- Nie będziesz mnie zmieniać! - krzyknęłam
- Dziecko! Nie będziesz się tak do mnie odzywać! Nie
rozumiesz?! Chce być raz w roku dla Ciebie miła, bo dzisiaj są Twoje urodziny,
ale ty oczywiście musisz wyjeżdżać ze swoimi głupimi pyskówkami!
- To dzisiaj!? O jeeny... Która jest godzina?
- Ósma trzydzieści cztery.
- O rany! Dokładnie szesnaście lat temu przyszłam na świat!
- Super...
- Przepraszam, że tak się w stosunku do Ciebie zachowałam.
Nie powinnam. Ale wkurza mnie to...
- Dobra, przyjmuje Twoje przeprosiny i sorry za moje
uniesienie się.- powiedziała wyjmując tort, który leżał na krześle za ścianą
Ja takie wielkie :o jak ona wyciągnęła ten tort. Ciekawe czy
tata jej przypomniał, czy sama pamiętała. Stawiam na pierwszą opcję. Pfff...
- O wielkie, wielkie dzięki! Daj szybko mi go tutaj! Musze zdmuchnąć
świeczki. Już mam marzenie.
- A jakie?
- Nie powiem nigdy w życiu, bo się nie spełni.
- No dobra. A jak mówiłaś słowa: "Ale wkurza mnie
to..." to co miałaś na myśli, że aż Cię wkurza?
- Nie ważne!
- Ważne... Powiedz.
- Nie..
- Nicole Emily Perr masz mi powiedzieć.
- Ohhh... bo co?
- Bo... nie będziesz miała dostępu do internetu i
telewizora.
- Nie zabronisz mi.
- Zabronie...
- Claudie!!
- Co?
- i tak Ci nie powiem...
- Powiesz... powiesz...
No i po tym słowach wyszła z pokoju i dała mi do końca dnia
święty spokój. Poszłam do tej budy, bo może mi odpuszczą skoro są moje
urodziny. Ale co ja gadam nawet nie będą pamiętać... Nie warto próbować, ale i tak spróbuje.
Jestem w szatni.
Przebieram buty. Nagle cała klasa wchodzi do szatni i ku mojemu zdziwieniu
zaczęli obdarowywać prezentami i składać mi życzenia. To było piękne. Myślałam,
że to jakiś cud.
Po całym
zdarzeniu poszłam do klasy. Spokojnie, bo wyrobiłam się i była ósma pięćdziesiąt
pięć. Wchodziłam powoli krok po kroku po schodach, gdy byłam już na górze
otworzyłam drzwi klasy i nagle spadło na mnie wielkie wiadro zielonej mazi,
rzucono we mnie tortem i podrzucono mi pod nogi kulki, przez które przewróciłam
się do tyłu i jeszcze uderzyłam się w głowę o drzwi. A przy tym
"wybryku" klasa krzyknęła "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO
NICOLE!". Nawet, gdy nauczycielka weszła do sali popatrzyła na mnie i na
wszystkich uczniów srogo, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Myślałam, że to koniec!!!
Po powrocie do
domu popatrzyłam na prezenty, okazało się, że było to roztłuczone szkło w dużej
ilości. Popatrzyłam na inne torebeczki, ale wszędzie było to samo! A i dopiero
teraz uświadomiłam sobie co mówili do mnie uczniowie, przy "składaniu
życzeń". Życzyli mi wszystkiego co złe, choroby itp... wtedy byłam taka
zaskoczona i tylko słuchałam, ale nie przetwarzałam tego w swoim mózgu. Co za
koszmar! Pomocy... głowa bardzo mnie boli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz